wtorek, 22 kwietnia 2014

Accio Adventure 1

Accio Adventure
Rozdział 1
GLORIA HELGA
Para lokomotywy napełniała powietrze na peronie 9 i 3/4 aromatem węgla. Moja mama krzyczała coś do mnie. Zrozumiałem tylko tyle, że mam się nie bać i muszę mieć W z eliksirów, bo bez tego mam nie wracać do domu. Mogło być gorzej. Postawiłem już stopę na pierwszym schodku do wagonu kiedy poczułem, że ktoś na mnie prze z tyłu. To był ciemnowłosy chłopak z dziwną blizną na czole i okularami - Harry Potter. Burknął tylko coś co mogło brzmieć jak "przepraszam" i od razu skręcił w prawo. Ja natomiast skierowałem się w lewo, bo postanowiłem, że nie dam po sobie znać jak bardzo fascynuje mnie moc tego chłopaka niewiele wyższego ode mnie. 
- Cześć Lukas! - zagadnął do mnie chłopak, którego kompletnie nie kojarzyłem.
- Yyy, no cześć. - odpowiedziałem od razu przepychając się łokciami do następnego wolnego przedziału.
Tak, to ja. Lukas Stevens - czarodziej półkrwi, w połowie Francuz - w połowie Walijczyk, ze średniobogatej, wielodzietnej rodziny. Siedziałem w przedziale sam całą podróż. Od razu po wyjściu z pociągu usłyszałem potężny i basowy głos jakiegoś olbrzyma, jak słyszałem - Hagrida, który nawoływał "pirszoroczniaków" to wsiadania na łodzie, które miały nas przewieść do zamku po dość dużym jeziorze. W łódce siedziałem z zupełnie nieznanymi mi osobami, jakieś dwie blondynki i jeden pulchny szatyn. W mgnieniu oka znalazłem się z całą chmarą czarodziejów podobnych do mnie przed Wielką Salą. Jakaś kobieta w koku opowiadała o czymś, co nie wydawało mi się ważne. Wolałem patrzeć na krocie ruchomych obrazów, zdradliwych schodów i latających tu i ówdzie duchów. Słyszałem wiele o ceremonii przydziału ale nie wiedziałem, że aż tak jest długa i stresująca. Kiedy ta sama kobieta, która stała przed salą - jak się teraz dowiedziałem, profesor Minerwa McGonagall, wyczytała moje imię i nazwisko, szybko podbiegłem do stołka, usiadłem na nim i wepchnąłem na głowę okropnie zniszczony kapelusz. Nawet nie zdążył dotchnąć mojej głowy a już wrzasnął "Hufflepuff!". Truchtem dotarłem do stołu mieniącego się żółcią i czernią. Wszyscy przywitali mnie gromkimi brawami. Od tego momentu nie pamiętam dużo. Dyrektor szkoły, Dumbledore, wygłosił przemówienie, odśpiewaliśmy radosny i chaotyczny hymn i rozeszliśmy się do dormitoriów. Zeszli na dół, w stronę kuchni, wypowiedzieliśmy w ciemność magiczne hasło "Gloria Helga" i weszliśmy do niezbyt dużego pokoiku, salonu głównego, całego w borsuki. Jakiś prefekt krzyknął dobranoc, ale ja już spałem okryty swoją żółtą kołdrą - jak prawdziwy Puchon.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz